Dawno nie było, ale jakiś mały kryzys zawitał do mnie,
wraz ze zmienną i pochmurną, deszczowo-śniegową aurą.
Działo się w pogodzie, o mały włos, święta byłyby powodziowe.
Dzień przed Wigilią spadł śnieg, który stopniał na drugi dzień,
a do tego całe święta padał deszcz, rzeki przybrały mocno.
Dzisiaj wreszcie słonecznie, ale gdzieś się dostać w terenie,
to tylko gumowce :)